131. [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA] W spojrzeniu wroga

Okładka książki W spojrzeniu wrogaKapitan Lee jest piękna i odważna. Dowodzi oddziałami wysłanymi na planetę Avon, które mają stłumić wywołany działaniami wielkich korporacji bunt mieszkańców. W zamian za ciężką pracę obiecano im lepsze życie, ale słowa nie dotrzymano. Lee musi być silna i bezwzględna, ma także osobiste powody, by nienawidzić rebeliantów.
Flynn ma bunt we krwi. Jego siostra zginęła w powstaniu przeciwko korporacjom. Udaje mu się uwięzić Lee, jednak gdy jego towarzysze chcą ją zabić, Flynn niespodziewanie podejmuje decyzję, która zmienia jego życie na zawsze.

Tytuł: W spojrzeniu wroga
Tytuł oryginału: This Shattered World
Autorzy: Amie Kaufman, Meagan Spooner
Wydawnictwo: Otwarte
Cykl: Starbound
Data premiery: 11 styczeń 2017


Pamiętam jak nie tak dawno temu, skończyłam pierwszą cześć cyklu Starbound. Historia przedstawiona przez dwie niezwykłe autorki zajęła specjalne miejsce w moim sercu i z niecierpliwością czekałam na dalsze losy bohaterów. Dlatego też rozpoczynając nową przygodę miała wielką nadzieję, że pisarki stworzyły tak samo porywającą oraz wspaniałą opowieść jak poprzednio.

Jubilee Chase pomimo swojego młodego wieku jest szanowana i rozpoznawalną panią kapitan. Stacjonuje ona na rozwijającej się planecie Avon. Jej głównym zadaniem jest walka z rebeliantami, którzy w każdej chwili mogą zaatakować żołnierzy oraz cywilów. Wśród swoich podwładnych jest znana z bezwzględności i według wielu nie posiada ona duszy.
Flynn jest rebeliantem, czyli jednym z fianna. Próbują walczyć o wolność, która została im odebrana siłą. Pomimo tego, że chłopak za wszelką cenę chce bronić najbliższych wierzy, iż pokój może zapanować bez przelewu krwi. Dlatego też porywa Jubilee licząc na negocjacje z żołnierzami. Sprawa jednakże zaczyna się komplikować, z każdym kolejnym krokiem. W końcu oboje stają przed wyborem, czy mogą wzajemnie sobie zaufać i uratować planetę nim będzie za późno.

" - Czyste niebo – szepczę. 
Niezgoda na utratę nadziei. Marzenie o tym, co niemożliwe. "

W pierwszej części historia toczyła się na samotnej planecie, gdzie jedynymi ludźmi byli nasi ukochani bohaterowie. Tym razem autorki przeniosły czytelników na młodą planetę Avon, gdzie wojna wisi na włosku między dwoma odmiennymi frakcjami. Jedni wierzą, że bronią cywilów oraz naukowców, którzy rozwijają planetę. Drudzy za to chcą walczyć o niezależność i wolność. Jednakże akcja w książce nie skupia się na wojnie, gdyż autorki zgrabnie dodają inny wątek, który przewraca świat do góry nogami. Jednak robią to w idealny sposób, ponieważ wszystko pięknie się ze sobą łączy tworząc ciąg dalszy większej historii. Właśnie z tego powodu widać od razu, że seria jest bardzo przemyślana i autorki nie mają problemu by połączyć wszystkie fakty w spójną całość.

Liliac i Traver byli postaciami, którzy pochodziły z dwóch różnych światów. W tej części bohaterowie niewiele się różnią pod tym względem od poprzednich.
Jubilee jest młodą, silna kobieta, powszechnie szanowaną za swoją siłę i bezwzględność. Mimo, że nie ma ona najlepszej opinii troszczy się o swoich żołnierzy oraz wykonuje z pasją każde powierzone zadanie. Pokłada także wielką wiarę w swoje ideały, których broni za wszelką cenę.
Flynn pomimo tego, że jest rebeliantem, potrafi być tak samo czarujący, jak i niezłomny w walce.
Dwójka bohaterów mimo dzielących ich różnic, jest do siebie zadziwiająco podobna. Jednak to tylko plus, gdyż sprawia to tylko większą przyjemność podczas czytania. Nigdy nie jest wiadomo co uczynią w danej sytuacji.
Niestety bardzo żałuje, że pomimo tego, iż miejsce akcji było bogate w różnych bohaterów, żadnego tak naprawdę nie poznajemy lepiej. Oprócz krótkich opisów więcej informacji o nich nie uświadczymy.
Co jednak jest ciekawe, autorki nie zapomniały o poprzednich bohaterach i w tej części ponownie czytelnik spotyka się z Liliac i Tarver'em.

" Życie jest cierpieniem. Wszyscy cierpimy, każdego dnia. "

Książka jest przepełniona wieloma zwrotami akcji, czego zdecydowanie brakowało poprzedniej części. Historia cały czas idzie do przodu, a z każdym przeczytamy rozdziałem czytelnik dowiaduje się coraz nowszych faktów. Wszystko oczywiście splata się w spójną i logiczną całość, co jest wielkim plusem powieści. Autorki stworzyły dzięki temu wieloetapową historię, której rozwiązanie poznanym dopiero w ostatniej części.
Co jeszcze jest warte uwagi to relacje powstające między głównymi bohaterami. Tak jak w poprzedniej książce wszystko dzieje się powoli i nic nie jest wymuszone, bądź sztuczne. Autorki oprócz ciekawej historii, potrafią bez problemu sprawiać, że czytelnik będzie kibicował bohaterom z całego serca.

"– Czego się bałeś?
 – Tego, że umrę w samotności - (...)"

Druga część serii Starbound jest równie dobra, jak poprzednia. Kosmiczna historia tworzy się na oczach czytelnika, który nie może się od niej oderwać. Bardzo szybko można przeczytać tą książkę i z niecierpliwością czekać na ostatni tom.
"W spojrzeniu wroga"  mnie nie rozczarowała i mogę polecić ją każdemu czytelnikowi, nawet gdy nie miał okazji przenieść się do niezbadanych zakątków kosmosu.

9-/10

W ramionach gwiazd | W spojrzeniu wroga | W sercu światła

Recenzja ostatniego tomu z cyklu Starbound wkrótce 

Za możliwość poznania losów Jubilee i Flynna serdecznie dziękuje wydawnictwu Otwarte



130. Milion cudownych listów

jab_mcl_frontTytuł: Milion cudownych listów
Tytuł oryginału: One Milion Lovely Letters
Autor: Jodi Ann Bickley
Wydawnictwo: Insygnis
Opis: Kiedy Jodi Ann Bickley miała pięć lat, zmarła jej ukochana babcia. Mama Jodi zachęciła ją, by napisała list do babci, i zapewniła, że listonosz dostarczy go do nieba. Dziewczynka zapamiętała, jak napisanie listu pocieszyło nie tylko ją, ale i mamę. To doświadczenie sprawiło, że jako nastolatka Jodi zaczęła pisać pełne optymizmu liściki i notki, którymi podnosiła na duchu nieznajomych.
Latem 2011 roku Jodi wiodła szczęśliwe życie. Udało się jej przezwyciężyć różne trudności, angażowała się w działalność artystyczną i z nadzieją patrzyła w przyszłość. To właśnie wtedy zachorowała na zapalenie mózgu i na długie tygodnie trafiła do szpitala.
Przykuta do łóżka i załamana, Jodi doszła do wniosku, że albo się podda, albo wykorzysta ten czas, by zdziałać coś dobrego. Założyła stronę internetową, zachęcając tych, którym mniej lub bardziej nie układa się w życiu, by skontaktowali się z nią, a ona napisze do nich pokrzepiające listy.
Odzew był nieprawdopodobny.

Drodzy Czytelnicy,

Czy kiedykolwiek napisaliście list? Jeżeli tak, to czy pamiętacie uczucie które wam towarzyszyło przy wysyłaniu go? A może otrzymaliście kiedyś kawałek zapisanej kartki i wprawiło to was w niesamowity nastrój? Niestety w świecie telefonów komórkowych pisanie listów zanika, jednak na szczęście są jeszcze osoby, które "uprawiają" tę wspaniałą sztukę.

Jodi Ann Bickley nie jest zwykłą pisarką, a jej książka nie jest kolejnym romansidłem które znajdziemy na półce z literaturą młodzieżową. "Milion cudownych listów" jest książką, która zasługuje na specjalne miejsce na półkach i - co ważniejsze- w sercach.

Jednak zaczynając od początku - historia opowiedziana w tej książce jest z perspektywy Jodi co jest niezwykłe. Podziwiam jej odwagę, że postanowiła podzielić się swoją historią, dzięki czemu książka zyskuje wiele na wartości. Inaczej czyta się książkę, która jest opowiedziana od strony fikcyjnego bohatera, a zupełnie inaczej książkę która jest spisaną historią autora. Historia ta jest natomiast bardzo pouczająca i warta poświęconego czasu na przeczytanie jej.

"Milion cudownych listów" oprócz książki jest również cudownym projektem prowadzonym przez Judi. Każdy może do niej napisać ze swoją historią, problemami czy zmartwieniami i może liczyć na list z pokrzepiającą odpowiedzią. Uważam, że jest to cudowne przedsięwzięcie, a kilka miłych, pełnych pociechy słów potrafi zdziałać cuda.

Jednak co dostajemy w książce? Oprócz historii Judi dzięki której postanowiła stworzyć ten wspaniały projekt, mamy też teksty listów, które już dotarły do potrzebujących pokrzepienia.

"Ten, kto powiedział, że na dobro trzeba zasłużyć, popełnił błąd. Zasłużyć można na kopniaka w piszczel - dobroć powinna być czymś oczywistym."


Jednak dla kogo jest ta książka? Z czystym sercem odpowiem, że dla każdego, jednak uważam, że najwięcej wyniosą z niej osoby, które własnie potrzebują zapewnienia, że wszystko będzie w porządku. Ta książka daje siłę oraz nadzieję pokazując, że nie wszystko jest beznadziejne, a dobroć i pomoc są wszędzie.

Za możliwość poznania listów serdecznie dziękuje Wydawnictwu Insygnis

129. Miedziana Rękawica

Tytuł: Miedziana Rękawica
Autorzy: Holly Black, Cassandra Clare
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Magisterium
Tom: II
Opis: Letnie wakacje Calluma Hunta w niczym nie przypominają tych, jakie mają zwyczajne dzieciaki. Jego towarzyszem zostaje ogarnięty chaosem wilk Havoc. Ojciec podejrzewa, że Call przeszedł na ciemną stronę mocy. Oczywiście, większość dzieci nie wróci już więcej do szkoły w magicznym świecie Magisterium… Wszystko to nie jest łatwe dla Calla…, a sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kiedy w piwnicy swojego domu znajduje ślady wskazujące na to, że ojciec usiłuje pozbyć się jego i Havocka. Call chroni się w Magisterium, ale to tylko pogarsza sytuację. Alkahest – miedziana rękawica mająca zdolność do pozbawiania niektórych magów ich czarodziejskich mocy – została skradziona. Próbując ustalić sprawców, Call i jego przyjaciele ściągają na siebie uwagę bardzo groźnych przeciwników i zbliżają się do odkrycia niezwykle niebezpiecznej prawdy.


Czytanie książki zaraz po jej wyjściu ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że możemy od razu delektować się lekturą, minimalizując prawdopodobieństwo tego, że nasi znajomi zdradzą nam koniec książki. Minusem przy książkach, które są kolejnymi częściami serii jest to, iż łatwo zapomina się co się wydarzyło było w poprzedniej części. Tak akurat było w moim przypadku. Kiedy otrzymałam "Miedzianą Rękawicę" - uświadomiłam sobie, że nie wiele pamiętam z poprzedniej części. Jedyną radą na to, było przekartkowanie "Próby Żelaza", a zwłaszcza końca.

Przez to, że miałam jednocześnie styczność z obiema częściami zauważyłam coś co mnie zauroczyło. Okładki książek pięknie się dopełniają, wprowadzając czytelnika w klimat Magisterium. Jednak na okładce drugiej, więcej się dzieje ukazując, że czytelnik może spodziewać się większej ilości akcji.


To akurat angielskie okładki, a jak widać są przepiękne. Niestety zdjęcie nie oddaje ich w stu procentach. Kto miał je w rękach wie, że książki mają wypukłe, ozdabiane litery, a postać w tle okładki pierwszej części ma posrebrzaną maskę.
Zaskakujące jest to jak one są podobne do siebie i  z daleka widać, że należą do tej samej serii co jest ogromnym plusem. 

Jednak koniec gadaniny o okładkach, a trochę więcej o treści. Może nie pamiętałam, jak dokładnie zakończyła się pierwsza część, natomiast wiem jakie odczucie towarzyszyły mi przy jej czytaniu. Wiem, że bardzo przyjemnie mi się ją czytało, jednak nie zajęła specjalnego miejsca w moim sercu. Przyjemna książka na kilka wieczorów. Jednak gdy zaczęłam czytać drugą część to przepadłam. Wczułam się w nią i w bohaterów o wiele lepiej i bardziej od samego początku.

Plusem książki, są na pewno bardzo mądrze wplecione nowe akcje. Nie są one wywleczone z kosmosu, dzięki czemu bohaterowie nie stawiają czoła czemuś o czym nie mieli pojęcia, że istniało kiedykolwiek wcześniej.  

Akcja nie rozpoczyna się od raz,u w miejscu zakończenia poprzedniego tomu, co jest bardzo komfortowe, zwłaszcza dla tych czytelników, którzy nie czytają ich jedna po drugiej. Fabuła zaczyna się powoli, pozwalając na ponowne wkręcenie się w nią po czym przyspiesza i tak wciąga, że nie pozwala na oderwanie się od niej aż do samego końca.

Czytając "Miedzianą Rękawicę" mam wrażenie, że postacie bardzo się rozwinęły co jest oczywiście ogromnym plusem. Moim zdaniem największą przemianę przeszedł główny bohater - Call. Jego decyzje stały się rozsądniejsze a on sam poważniejszy co jest bardzo naturalne biorąc powagę jakie brzemię jakie niesie. Poznajemy również dokładniej inne postacie, co pozwala nam zapałać do nich jeszcze większą sympatią.

Moim zdaniem Magisterium jest taką serią co wciąga powoli, ale skutecznie. Pierwsza cześć podobała mi się jednak , gdybym nie miała możliwość przeczytania następnej to nie załamałoby mnie to mocno. Po drugiej części mogę powiedzieć, że niecierpliwie wyczekuje trzeciej, zastanawiając się co czeka bohaterów.

Warto zaznaczy, ze mimo ze jest to książka dla kazdego, pomimo tego że jest kierowana do młodszych czytelników.

Próba żelaza | Miedziana Rękawica | The Bronze Key | Złoty Chłopiec | Wróg Śmierci

Moja ocena:
8+/10

Za możliwość poznania dalszych losów bohaterów cyklu Magisterium serdecznie dziękuje Wydawnictwu Albatros

Wywiad z Angusem Watsonem!

Zawsze kiedy czytam książkę w mojej głowie pojawia się pełno pytań, które z chęcią zadałabym  autorowi. Kiedy pojawiła się możliwość spełnienia tej chęci dzięki propozycji wywiadu z Angusem Watsonem, autorem trylogii "Czas żelaza" oprócz gwałtownych i spontanicznych wyznań miłosnych pojawiła się pustka. Większość pytań wyparowała. Wiele rzeczy, o które chciałam zapytać zostały już zawarte w wywiadzie, który zostały umieszczony w pierwszej części. Jednak nie mogłam takiej szansy zmarnować i skutkiem tego jest ten oto mały wywiad. Miłego czytania. :)

Czas Żelaza | Żelazna Wojna | Tron z Żelaza

O Autorze:


W wieku lat dwudziestu kilku Angus Watson miał już za sobą liczne i różnorodne doświadczenia zawodowe, od operatora wózka widłowego po bankiera inwestycyjnego. Odkąd ukończył 30 lat wykonywał rozmaite zlecenia jako pisarz freelancer: szukał na potrzeby artykułu do „Telegraph”  Wielkiej Stopy w Ameryce, nurkował z niemiecką flotą w Scapa Flow, pisał do „Financial Timesa” i pływał wśród lwów morskich u wybrzeży Wysp Galapagos, aby napisać  artykuł dla „The Times”. Teraz, gdy idzie mu na czwarty krzyżyk, Angus jest szczęśliwym mężem Nicoli i wychowuje w Londynie swojego synka Charliego. Jako fan zarówno powieści historycznych, jak i epickiej fantasy, zwiedza brytyjskie forty w ramach wykonywania zlecenia dla „Telegraph” i wpadł na pomysł napisania powieści fantastycznej osadzonej w realiach epoki żelaza, a koncept fabularny rozwinął, przemierzając starożytne brytyjskie szlaki podczas pracy nad kolejnymi artykułami. Możecie zaczepić go na Twitterze (@GusWatson) lub odwiedzić jego stronę internetową (www.guswatson.com).


(źródłem opisu jest nota "O Autorze" znajdująca się w książce "Czas Żelaza" wydanej przez wydawnictwo Fabryka Słów.)



Wywiad:


P: Czy któraś z postaci jest pańskim alter ego?

AW: Chciałbym powiedzieć, że Dug, jednak pewnie jestem bardziej jak Ragnall

P: Czy podaczas pisania książki pojawił się jakiś nowy wątek czy wszystko było zaplanowane od początku?

AW: Cały czas wiedziałem co się stanie na końcu, ale sposób, w jaki książka doszła do finału zmieniał się często po drodze
P: Pańskie postacie są bardzo realistyczne i zastanawiam się w jaki sposób Pan sprawił, że są tak wspaniałe. Czy używał Pan swoich znajomych czy krewnych jako "bazy"?

AW: Wielkie dzięki! Oficjalnie, aby uniknąć problemów z prawem, pisarze muszą oświadczyć, że żadna z ich postaci nie jest oparta na nikim, żywym, czy martwym. Jednak z drugiej strony, zastanowienie się nad tym, czym jest imaginacja jest nader interesujące. Nie może brać się znikąd, więc musi pochodzić całkowicie z doświadczeń danej osoby
P: Kiedy obmyślał Pan na początku fabułę, miał Pan w myślach początkową scenę czy raczej epicką końcową scenę?

AW: Miałem wymyśloną epicką początkową scenę jednak całkowicie zmieniłem aby stworzyć bitwę która otwiera "Czas Żelaza". Nie miałem pojęcia co stanie się w finałowej walce przeciw Zadarowi dopóki tam nie "dotarłem".


Za możliwość przeprowadzenia wywiadu bardzo dziękuje wydawnictwu Fabryka Słów.


128. [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA] W ramionach gwiazd

Ikar, największy prom kosmiczny w całej galaktyce, rozbija się podczas rejsu. Jedyni ocaleni to Lilac – córka najbogatszego człowieka w całej galaktyce, i Tarver – młody bohater wojenny, który nie należy do elity. Muszą zjednoczyć siły, by wrócić do domu i rozwiązać zagadkę tajemniczych wizji, jakie zaczynają ich nękać.
Wkrótce rodzi się między nimi uczucie. Jednak w świecie, z którego pochodzą, ich związek jest skazany na potępienie. Czy mimo to nadal będą chcieli opuścić planetę?


Tytuł: W ramionach gwiazd
Tytuł oryginalny: These Broken Stars
Autor: Amie Kaufman, Meagan Spooner
Wydawnictwo: Otwarte
Cykl: Starbound
Premiera: 2 marca


Jeszcze nie tak dawno, nie było mi dane przeczytać książki, której akcja rozgrywa się w kosmosie. Pomimo, że miałam kilka powieści z tego gatunku w planach, nie znalazłam nigdy chęci oraz okazji, do zapoznania się z takową historią. Dlatego, gdy w końcu nadarzyła się szansa, z wielkimi nadziejami sięgnęłam po książkę "W ramionach gwiazd", która otwiera trylogię Starbound.

Obecnie w kosmosie, swój pierwszy lot odbywa największy, do tej pory, stworzony statek kosmiczny - Ikar. Na jego pokładzie znajdują się różnej maści ludzie. Od celebrytów, przez zamożne rodzin, po żołnierzach i służbie skończywszy. Oprócz tego, pośród nich znajduje się również Tarver, młody wojskowy, odznaczony wieloma medalami, za tłumienie rebelii w odległych zakątkach galaktyki. On sam nie czuje się komfortowo, będąc w śmietance towarzyskiej, dopóki pewnego wieczoru nie poznaje uroczej i niezwykle pięknej dziewczyny. Ona sama później okazuje się córką najbogatszego człowieka w galaktyce. Ich pierwsze spotkanie miało być również ostatnim. Jednak przez zrządzenie losu, statek rozbija się na nieznanej planecie, równocześnie grzebiąc całą załogę pod swoim wrakiem. Jedynymi ludźmi, którzy przeżyli katastrofę okazują się Liliac i Tarver. Muszą zrobić wszystko, co w ich mocy, by wezwać pomoc. Jednak planeta okazuje się znacznie bardziej niebezpieczna, niż można byłoby przypuszczać.

Z początku, nie byłam przekonana do fabuły książki. W moich wyobrażeniach, czekała mnie długa podróż, z punktu A do punktu B, gdzie autorki nie wykorzystają swojego potencjału i stworzą nużącą podróż. 200 początkowych stron, faktycznie były utrzymane w takim klimacie i nie wróżyło to nic dobrego. Sama zastanawiałam się, czy faktycznie "W ramionach gwiazd" zasługuje na tak wysokie opinie. Na szczęście, już od połowy powieści, autorki odrobinę przyspieszyły akcje książki i wprowadziły niesamowite zwroty akcji. Dopiero od tamtego momentu, nie mogłam się oderwać od książki, która z każdą stroną stawała się coraz lepsza.

Autorki "W ramionach gwiazd" stworzyły, na pierwszy rzut oka, bardzo schematycznych bohaterów. Księżniczka i wojak, z którymi przemierzamy planetę nie mogą nas teoretycznie niczym zadziwić. Pomimo tego, wraz z rozwojem akcji, zakochałam sie w tych banalnych bohaterach jakimi są Liliac i Travera. Mają oni swoje dobre jak i złe strony, przez co nie przemierzamy nieodkrytych pustkowi z wyidealizowanymi postaciami.
Miłość, która łączy bohaterów z pozorów może wydawać banalna oraz infantylna. Jednak pisarki rozwijały powoli relacje między bohaterami, kształtując miłość, która chwyci, za serce nawet najbardziej nieczułą osobę. 

Wydawałoby się, że autorki stworzyły lekką opowieść romantyczną przeplataną dramatem młodych ludzi. Jednak nic bardziej mylnego. Pisarki napisały przemyślaną i niesamowitą książkę. Oczywiście, jak każda książka, miała ona swoje dobre, jak i złe momenty. Za największy minus uznaję, początkową fazę przemierzania planety przez Liliac i Tarvera. Wydawało mi się, że autorki w pewnym momencie, nie miały pomysłu na dalszą historii tej dwójki. Na szczęście po jakimś czasie to wrażenie minęło i czekała mnie już tylko niezwykła opowieść do ostatniej strony.
"W ramionach gwiazd" jest dopiero pierwszą część niezwykłej trylogii, w której to tajemnica jest znacznie bardziej złożona niż ktokolwiek mógłby się domyślać.

"W ramionach gwiazd" okazało się dla mnie strzałem w dziesiątkę. Pomimo słabego początku, pisarki wynagrodziły to dalszą częścią powieści. Mogę z czystym sercem polecić tą pozycje, każdej osobie, w szczególności takiej, która jeszcze nie miała okazji przeczytać książki osadzonej w kosmosie. Niesamowite zwroty akcji oraz przemyślana fabuła, czynią tą książkę perełką wśród innych powieści. Z niecierpliwością ja sama wyczekuję kolejnych części cyklu Starbound.

8+/10

W ramionach gwiazd | This Shattered World | Their Fractured Light

Za możliwość poznania historii Liliac i Tarvera serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte


127. Pojedynek


Tytuł: Pojedynek
Tytuł oryginalny: The Winner's Curse
Autor: Marie Rutkoski
Cykl: Niezwyciężona
Wydawnictwo: Feeria Young
Opis: Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi muszą zdradzić siebie nawzajem.



Zakazana miłość, intrygi dworskie, wojna... pod takimi hasłami reklamowany jest "Pojedynek" amerykańskiej pisarki. Gdy dowiedziałam się, że "Pojedynek" zostanie wydany w Polsce sądziłam, iż pojawi się jakaś oryginalna pozycja na rynku, która porusza nieco inne tematy, niż obecnie popularne gatunki. Jednak powieść zamiast stać się przełomową historią, okazała się porażką.

Kestrel jest młodą Valorianką, której to lud kilkanaście lat temu pokonał Herańczyków i obecnie zajmuje ich ziemie. Ich samych przemianowali na swoich niewolników, którzy muszą pełnić służbę, aż do śmierci. Główna bohaterka jest córką generała, zatem jej życie jest jeszcze bardziej usłane różami, niż innych Herańczyków.
Pewnego dnia kupuje niewolnika, który ma być kowalem dla jej ojca. Dziewczyna zbliża się do chłopaka, a między nimi powoli kiełkuje uczucie, które jednak nigdy nie powinno zaistnieć.

Szczęście zależy od tego, czy jesteś wolna a wolność zależy od odwagi.

Z wielkim zapałem zawsze szukam pozycji, w której będzie kolaboracja, wojna, zdrady. Gdy usłyszałam, iż "Pojedynek" pojawi się na polskich półkach byłam wniebowzięta. Miałam wielką nadzieję, że opowieść ta okaże się strzałem w dziesiątkę i nie będę mogła się od niej oderwać. Jednakże nigdy nie sądziłam, że ta powieść okaże się tak bardzo oklepana, że cudem uda mi się wytrwać do końca. 

Kestrel oraz Arin to bohaterowie, których mamy praktycznie przez całą opowieść. Nie zadziwiają oni nas niczym. Dawno nie widziałam tak mdłych i źle wykreowanych postaci. Autorka przez całą książkę starała się opisać niezwykle zdolnych, mądrych oraz silnych emocjonalnie bohaterów, którzy suma summarum byli bezbarwni i niezwykle sztuczni. Teoretycznie powieści nie tworzą tylko postacie pierwszoplanowe, ale również należy pamiętać o drugoplanowych. Niestety tutaj autorka również się nie popisała. Nie poznajemy nikogo, kto mógłby swoim postępowaniem, bądź charakterem uratować tą powieść.

Żaden ze snów nigdy cię nie skrzywdzi.

Fabuła jest więcej, niż tylko oklepana. W moim odczuciu "Pojedynek" jest stworzony na utartych schematach, które spotkamy w pierwszej lepszej pozycji. "Zakazana miłość" która była jedna chyba z głównych reklam książki sięgnęła dna w tej powieści. Nie znalazłam w całej historii niczego co zadziwiłoby czytelnika albo chociaż sprawiłoby, że się przy niej nie usypiało. Oprócz tego autorka postawiła w powieści na dialogi. W książce było pełno bezsensownych rozmów, które nic nie wnosiły do fabuły, a jedynie zapełniały kartki.

Z każdą stroną liczyłam, że akcja się rozpędzi lub będzie jakiś nieoczekiwany zwrot wydarzeń. Niestety cała opowieść wlecze się jak flaki z olejem, a nadzieja, że dalsza część książki wynagrodzi nam słaby początek znika, po każdym rozdziale.
Styl pisania autorki nie był ani przełomowy, ani bardzo zły. Można powiedzieć, że była to jedyna neutralna rzecz w książce, która mnie nie zraziła.

Ludzie przebywający w jasno oświetlonych miejscach nie dostrzegają tego, co skrywa się w mroku.

"Pojedynek" był dla mnie dużym rozczarowaniem. Liczyłam na wspaniałą opowieść, jednak nie znalazłam niczego co by mnie w tej powieści zachwyciło bądź złapało za serce. Nie wiem komu mogłabym polecić tą książkę, pomimo tego, że zebrała wiele pozytywnych opinii. Ja sama nie jestem zainteresowana poznaniem dalszych losów Kestrel oraz Arina.

Moja ocena

4/10

126. Red Rising: Złoty syn

redrising_t2_v03Tytuł: Złoty Syn
Autor: Pierce Brown
Cykl: Red Rising
Tom: II
Wydawnictwo: Drageus Publishing House
Opis: Darrow au Andromedus, sławny absolwent Instytutu Marsa, wspina się coraz wyżej po szczeblach kariery wśród Złotej Elity. Jego drogę znaczy krew nie tylko wrogów, lecz i przyjaciół. Jednak celem Darrowa nie jest awans i bogactwo. Młodzieniec wypełnia inną misję – próbuje osłabić Złotych tyranów od wewnątrz i obalić ich bezwzględne rządy nad ludzkością.
Wydaje się, że jest już blisko osiągnięcia celu, gdy ponosi klęskę.Świat Złotych gardzi przegranymi i spycha ich na dno bez litości. Nie ma tu przyjaźni, lecz tylko sojusze – dawni bracia stają się wrogami, a śmiertelni wrogowie aliantami. Darrow boleśnie się o tym przekona. Czy uda mu się podnieść? Czy zdoła wypełnić swoją misję? Czy też stanie się potworem jak inni i polubi okrucieństwo, w którym nauczył się żyć?

Po zakończeniu pierwszej części trylogii Red Rising, odczekałam parę dni do opadnięcia emocji, by następnie z uśmiechem na twarzy zabrać się za drugą część. Miałam spore oczekiwania wobec tej części i wierząc w bardzo dobre pomysły Pierca Browna mogłam liczyć na ich spełnienie. Jednak czy się tego doczekałam?

Akcja książki rozpoczyna się dwa lata po zakończeniu pierwszej części trylogii. Darrow wraz z innymi bohaterami w tym czasie się rozwinęli oraz zdobyli różne osiągnięcia. Czytelnik zostaje gwałtownie wepchnięty w akcję, a o tle wydarzeń dowiaduje się z powoli, często poprzez tak zwane: czytanie między wierszami. Spodobał mi się ten sposób rozpoczęcia, który wręcz zmusza czytelnika do wyciągania własnych wniosków, zastanawiania się nad możliwym scenariuszem. Taki zabieg jest wiele ciekawszy dla czytelnika, niż "podanie na tacy" wszystkich faktów od razu.

Darrow mimo, że przybyło mu lat i tkanki mięśniowej nie zmienił się drastycznie pod względem charakteru. Jest bardzo dobrze skonstruowany pod tym względem bohaterem, który zdeterminowany dąży do osiągnięcia swojego celu. Jednak w tej części chłopak zachowywał się inaczej. W moim odczuciu był łatwym celem manipulacji oraz popełniał błędy wynikające z jego dumy. Cieszyłabym się z tego, ponieważ widać, że autor stara się wykreować ludzkiego bohatera, który również popełniał błędy. W tej części Pierc Brown zwrócił uwagę czytelnika, na przesadną dumę głównego bohatera. Jego wada nie opuszczała go nawet wtedy gdy groziło mu przez to niebezpieczeństwo. Wydawało się to bardzo nienaturalne, ale o dziwo po jakimś czasie jego wada "zniknęła" tak szybko, jak się pojawiła. Pytaniem zostaje czy to była celowa zmiana mająca na celu wzbudzić reakcję czytelników czy przypadek.
Darrow jest typem bohatera, który w książce mi pasuję pod względem charakteru, ale w realnym życiu bardzo by mi przeszkadzało jego zachowanie. Trudno to powiedzieć, jednak jestem pewna, że nie wytrzymałabym z nim. Z racji tego, że podchodzę do tej serii bardzo emocjonalnie oraz czytając ją czułam się jakbym tam była, jest mi ciężko go ostatecznie ocenić pod względem bohatera papierowego.


"Poniesiesz porażkę, ponieważ wierzysz, że wyjątek od reguły tworzy nową regułę."


Również cenię sobie w tej części to, że bohaterowie się rozwijali. Robiło mi się ciepło na sercu, kiedy czytałam o swoich ulubionych postaciach, o ich przeszłości, motywach czy o ich rodzinach. Dzięki temu zdobyłam do nich jeszcze większą sympatię oraz ochotę na poznanie dalszych losów książki. Także jestem wdzięczna autorowi za wprowadzenie wielu nowych postaci, co jest zrozumiałe - akcja rozgrywa się w różnych miejscach, gdzie przewija się wiele ludzi  i tak jak w prawdziwym życiu część z nich pozostanie dla nas anonimowa, a część poznajemy.

Przez całą książkę zadziwiał mnie pomysł na ten świat, a zwłaszcza na wytwory ludzkich rąk oraz nie zmiennie - klasyfikacja ludzi poprzez kolory. W tej części dowiadujemy się więcej o pośrednich kolorach, co pozwala nam dowiedzenie się więcej o ich zajęciach czy zwyczajach.
Jednak narracja z punktu widzenia Darrowa nie pozwala na dokładne przyjrzenie się im nad czym ubolewam.

Czytając poprzednią część na początku nie mogłam się przyzwyczaić do stylu pisania, jednak "wskakując" w tą dokładnie wiedziałam czego się spodziewać. Lubię styl opisywania Pierca Browna, ponieważ jest odpowiednio "wyważony" pomiędzy opisami, a dalszym rozwojem akcji. Uwielbiam też specyficzne poczucie humoru, które do mnie trafiło idealnie oraz fakt, że każda strona nie była naładowana żartami, a pojawiały się one w odpowiednich momentach.

"Lubię o sobie myśleć, że jestem zagrożonym gatunkiem"

Także fabuła nabiera rumieńców w tej części i przyspiesza, jednak nie sprawiło to, że czytelnikowi coś z związku z tym umykało.

Podsumowując druga część na pewno mnie nie zawiodła, ale sprawiła, że w zwieńczeniu trylogii będę oczekiwać na jeszcze więcej! Zainteresowała mnie i polecam ją każdemu kto jeszcze waha się co do niej.

Moja ocena
 9/10

Złota krew | Złoty Syn | Gwiazda Zaranna

Za możliwość poznania dalszych losów Darrowa serdecznie dziękuję Wydawnictwu Drageus Publishing House

125. Metro 2035

Okładka książki Metro 2035Metro 2035. Kontynuacja i zakończenie historii Artema. Ukoronowanie i zamknięcie kultowego cyklu Metro 2033, który właśnie staje się kompletną trylogią. Na tę powieść miliony czytelników czekały aż dziesięć lat, a prawa do przekładu zagraniczni wydawcy wykupili na długo przed jej ukończeniem przez autora. Metro 2035 jest przy tym książką zupełnie niezależną od pozostałych tomów trylogii – fascynującą przygodę w wykreowanym przez Glukhovsky’ego uniwersum, które podbiło Rosję i cały świat, można więc zacząć także i od niej.

Tytuł: Metro 2035
Autor: Dmitry Glukhovsky
Seria: Uniwersum Metro 2033
Tom: 3
Wydawnictwo: Insignis


Pierwsza część cyklu Metro powstała wiele lat temu. Jednak dopiero niedawno światło dzienne ujrzała ostatnia część zamykająca Uniwersum Metro rosyjskiego pisarza. Pomimo tego, że jest ostatnim tomem Metro 2035 to opowieść, od której podobno (jednak to rozważymy za moment) można równie dobrze rozpocząć swoją podróż po świecie stworzonym przez autora.

Po trzeciej wojnie światowej, jedynie garstka ludzi uszła z życiem. Schroniła się ona w moskiewskim metrze, gdzie czekają na dzień,w którym będą mieli możliwość ponownie ujrzeć światło dzienne i ziemie nie skażoną promieniowaniem. Na razie jednak tworzą swój własny zakątek pod powierzchnią, gdzie mierzą się z wieloma niebezpieczeństwami, które wynikają z ich nowego życia. Oprócz tego nie tracą nadziei, że pewnego dnia znajdą również innych ocalałych.

Nie da się ukryć, że jestem fanką powieści postapokaliptycznych. Niestety coraz rzadziej można spotkać oryginalną książkę. Ze strony fabularnej książka skradła moje serce. Uważam, że pomysł autora na tytułowe Metro okazał się strzałem w dziesiątkę. Jestem pewna, że prędzej czy później sięgnę po poprzednie części cyklu. Jednak wiele osób, które miały styczność z Metrem 2033 uważa ten tom za rozczarowujący, gdyż brakuje tego niebywałego klimatu jakie zapewniało Uniwersum. Jeżeli jednak ktoś rozpoczyna swoją przygodę od tej części może poczuć się w pełni usatysfakcjonowany. Dla nowych czytelników, może być to dobry początek poznawania rosyjskiego Metra, który równie dobrze może okazać się najlepszy.

Czy faktycznie nie tylko można, ale i opłaca się rozpoczynać cykl własnie od tej części? 
Akcja książki jest dokładną kontynuacją wątku z poprzednich części. Zatem zdanie, że ta część jest niezależna od poprzednich, nie jest do końca prawdziwe. Jednak spojlery nie sypią się z rękawa. Są od czasu do czasu nawiązania do fabuły z poprzednich części. Nie są rażące dla czytelnika. Można jedynie poznać zakończenie pierwszej części cyklu Metro.

Bohaterem książki jest Artem, który pojawia się w Metrze 2033. Postać typowa altruistyczna, która stara pomoc się ludziom za wszelką cenę. Próbuje przeobrazić się z mężczyzny w zbawiciela, jednak nie dla sławy, ale po to by pomóc przetrwałym. Mnie osobiście postać bardzo przekonała do siebie i nie żałuję ani chwili spędzonej z tym bohaterem.
Oprócz tego czytelnicy znający poprzednie części zauważą, że autor postanowił spleść bohaterów z pierwszego, jak i drugiego tomu Metro.

Minusem opowieści jest niewykorzystany warsztat pisarski autora. Czasami podczas dialogów, którymi autor chciał nadać dynamizmu, można zgubić się jaka postać jest odpowiedzialna za konkretne zdanie. Jest to dość denerwujący fakt, jednak nie na tyle by nie czerpać przyjemności z czytania Metra.

Nie można również pominąć sposobu, w jakim to autor zakończył powieść. Zaskakujące zakończenia zdarzają się niezmiernie rzadko. Zwykle wszystko biegnie ściśle określonym torem, którym każdy przeciętny czytelnik wymyśliłby na poczekaniu. Autor jednak nie pozwolił sobie na byle jakie zakończenie, tylko zwieńczył tą książkę, jak i cały cykl z niezwykłym końcem.

Autor w bardzo ciekawy sposób przedstawił ludzką naturą oraz obraz współczesnej Rosji. Dmitry Glukhovsky pokazuje, że ludzie nie lubią zmieniać się. Lubią to co znają i nic nie jest ich w stanie odciągnąć od tego. Nie potrafią zrobić kroku w nieznane, nawet jeżeli mają szanse na lepsze życie. Takie przemyślenia nie raz nie dadzą spokoju czytelnikowi podczas czytania. Autor w sposób doskonały potrafi nadać książce drugie dno.

Metro 2035 nie jest zwykłą powieścią. Nie ma tutaj podróży z punktu A do punktu B. Nie była to typowa książka drogi, tylko próba zbawienia ludzkości. Uważam, że ta części jest bardzo udana i przekona niejednego czytelnika do Uniwersum Metro.

Moja ocena
9/10

Za możliwość przeczytania Metra 2035 serdecznie dziękuję Wydawnictwu Insignis


Podsumowanie roku 2015


Kiedy poprzedni rok oficjalnie się zakończył można wstawić dane podsumowujące minione 365 dni.
Niestety nie był on tak owocny jak myślałam, a bierze się to z tego, że niestety zaniedbałam trochę bloga. Były długie okresy kiedy nic nie było wstawiam i chcę aby w przyszłym roku było ich jak najmniej. Jednak przechodząc do podsumowania:

W roku 2015:
- wstawiłam 37 postów z których 26 było recenzjami.
- nabiliście bardzo dużo wyświetleń! (na ten moment 100 800. Dziękujemy!)
- nawiązałyśmy współpracę z kilkoma wydawnictwami

Teraz przyjemniejsza część, czyli plany!

W 2016 roku:
Pragę aby było mnie więcej. Więcej postów, lepsze prowadzenie bloga
Jak sprzęt oraz umiejętności pozwolą postaram się wprowadzić videorecenzj, więc już się szykujcie :D

Jednak aby zostawić trochę nostalgii przedstawiam wam książkę, którą uważam za najlepszą przeze mnie przeczytaną w tym roku. *fanfary*

(żałuję, że nie mogę przeczytać jej jeszcze raz od nowa, aby poznać jeszcze raz losy bohaterów)


Bardzo dziękujemy za Wam za wspólnie spędzony rok i mamy nadzieję, że pozostaniecie z nami także i w tym nowy, wspaniałym roku!
Szczęśliwego Nowego Roku!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka