181. Dwór skrzydeł i zguby

Okładka książki Dwór skrzydeł i zgubyFeyra powraca do Dworu Wiosny, zdeterminowana by zdobyć informacje o działaniach Tamlina oraz potężnego, złowrogiego króla Hybernii, który grozi, że rozgromi cały Prythian. Jednak by to osiągnąć, musi najpierw rozegrać śmiercionośną, przewrotną grę… Jeden poślizg może zniszczyć nie tylko Feyrę, ale też cały jej świat.
W obliczu wojny, która ogarnia wszystkich, Feyra znów musi decydować, komu może ufać i szukać sojuszników w najmniej oczekiwanych miejscach. Niebawem dwie armie zetrą się w krwawej, nierównej walce o władzę.


Tytuł: Dwór skrzydeł i zguby
Tytuł oryginał: A Court of Wings and Ruin
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros
Seria: Dwór cierni i róż
Tom: III


Feyra nie mając innego wyboru wraca na Dwór Wiosny razem z Tamlinem. Aczkolwiek nie już jako pionek w grze, ale jako gracz. Dziewczyna odgrywa rolę szpiega, który zbiera informacje o ruchach wroga. Jej zawiły i jednocześnie genialny plan przewiduje nie tylko odkrycie planów Hyberii, ale także pogrążenie dawnego ukochanego. Feyra osamotniona prowadzi niebezpieczną grę, a stawką w niej jest życie jej przyjaciół i całego świata. Jednakże tak łatwo złamać nowe wcielenie dziewczyny.

Na trzeci tom czekałam bardzo długo. Po skończeniu Dworu mgieł i furii nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Przez kilka dni kręciłam się wokół regału, spoglądając na tę książkę z uwielbieniem i jednocześnie ze złością. Jak można zostawić czytelnika w takim momencie? Przez drugą część Dworu cierni i róż nie byłam w stanie rozpocząć innej powieści, ponieważ nadal żyłam przygodami Feyre, Rhysa i pozostałych bohaterów. W głowie miałam tysiące scenariuszy, jak mogą potoczyć się ich dalsze losy. Gdy w końcu dorwałam tę książkę, przepadłam na niecałe dwa dni. Dokładnie po tym czasie z uśmiechem na twarzy i ze łzami szczęścia skończyłam ACOWAR, który był jednym słowem rewelacyjny.

Nie wiedziałam, w jaki sposób autorka zaplanuje akcję. Po skończeniu drugiej cześci ACOTAR'u w głowie miałam tysiące różnych scenariuszy. Począwszy od najgorszych z możliwych, aż do tych najlepszych. Oczywiście Sarah J. Maas całkowicie mnie zaskoczyła, Początek książki był spokojny... Chociaż właściwie nie jest to odpowiednie słowo dla tej powieści. Pierwsze kilka rozdziałów nie wrzucało czytelnika od razu w wir akcji, ale zapewniało niesamowite emocje. Powoli tkana akcja była przesiąknięta intrygami raz tajemnicami. Na każdym kroku czuło się na sobie oddech wroga i nigdy nie można było ani na chwilę odpocząć. Późniejsze strony jedynie zapewniły jeszcze więcej przygód, które spędzały sen z powiek. Nie raz nie mogłam odłożyć książki, ponieważ pojawiał się kolejny, i kolejny, i kolejny wątek.

Bohaterowie przeszli fenomenalną zmianę. Widać to było już w trakcie drugiej części. Największą przemianę oczywiście przeszła Feyra, którą wtedy pokochałam całym sercem. Jednak w tym tomie serce skradła mi nie tylko główna bohaterka, ale także Rhys, Mor, Azriel... W Dworze mgieł i furii uwielbiałam ich, a Rhysa praktycznie czciłam. Aczkolwiek Sarah J. Maas dopiero teraz w pełni odsłoniła ich charaktery. Z czym musieli i z czym muszą się zmierzyć, jakie są ich marzenia i obawy. Właśnie dzięki poznaniu ich od podszewki, stali się jeszcze bardziej wyraziści, prawdziwi oraz oryginalni.
Autorka przy okazji pokazała naturę człowieka (lub fae w zależności na kogo patrzymy). Uważam, że właśnie ten wątek sprawił, iż ta powieść jest taka niezwykła. Sarah J. Maas dodała realizmu, zwracając uwagę czytelnika na wady postaci, które mimo ran nadal potrafią odnaleźć dobroć. Jednocześnie nie umniejsza to zła, które kryje się w większym, bądź mniejszym stopniu w nich samych. Bohaterowie, stojąc przed wyborami są niejednokrotnie zmuszani do wybierania pomiędzy większym a mniejszym złem. Problemy natury etycznej pokazały mi, jak prawdziwe mogą być postacie na kartach powieści. Jak łatwo się z nimi utożsamić i zarazem pokochać.

Oczywiście oprócz Rhysa i całej jego gromadki, czekałam na Tamlina. Czemu miałabym z niecierpliwością oczekiwać na osobę, której nienawidzę? Po prostu skakałam z radości, wyobrażając sobie moment, kiedy to Feyra wbije mu nóż w plecy. Oczywiście nic nie mogłoby być takie proste z tą autorką. Gdzie tam... Sarah J Maas sprawiła, że moje marzenia finalnie spełzły na dalszy plan i czułam się zagubiona. Byłam zbita z pantałyku. Właśnie w takich momentach autorka udowodniła, że niczego nie można być pewnym. Nawet wypadku największego wroga.
Definitywnie mogę stwierdzić, iż ta książka jest zdecydowanie za krótka. Tak naprawdę mogłaby liczyć kolejne 800 stron i twierdzę, że byłaby ona nadal interesująca. Pierwszego dnia przeczytałam 550 stron i nawet nie wiedziałam, kiedy mi się to udało. Dosłownie przepadłam w tej powieści i nie mogłam się od niej oderwać.

Powyższe akapity jednak nie oddają w pełni, dlaczego ta książka jest taka cudowna (oczywiście sam Rhys jest powodem, dla którego powinno się przeczytać tę serię, ale o tym wszyscy wiedzą).
Autorka stworzyła świat, który rozwijał się w ciągu trzech części. Jest on barwny, niezwykły i po prostu piękny. Nie mogłabym oczekiwać od niego niczego więcej. Jednak najbardziej niezwykłe czekało mnie na końcu Dworu skrzydeł i zguby. Gdy przeczytałam ostatnie zdanie, chciałam ponownie wejść do tego świata, w którym pozostało jeszcze tyle do odkrycia. Czytelnik czuje, że Prynthian skrywa w sobie jeszcze wiele tajemnic. Mimo tego, iż on sam był zmuszony opuścić barwny świat, historie w nim nadal się toczą. Jednocześnie pojawiają się one perypetie, w których biorą udział ukochani bohaterowie. Prynthian żyje na kartach powieści i w głowach czytelnika. Właśnie w tym momencie Sarah J. Maas udowodniła, jak potrafi tworzy rzeczywistość. Rzeczywistość, której nikt nie chce opuszczać, by poznawać kolejne, niezwykłe przygody.

Czytałam już kilka opinii na temat ostatniej części ACOTAR'u i nie podzielam niektórych zdań innych czytelników. Uważam, że Dwór skrzydeł i zguby jest doskonały. Różni się od poprzednich części, jednak do tego wszyscy powinni się przyzwyczaić. Autorka za każdym razem zaskakuje czytelnika, aczkolwiek zawsze pozytywnie. Nie spodziewałam się, że akcja potoczy się w taki sposób, jednakże uważam, że wszystko było doskonałe i bardzo dobrze przemyślane. Oczywiście moje serce skradło zakończenie. Właśnie dla takich momentów, jak tamto warto czytać książki. Teraz jedynie oczekuję kolejnych, niezwykłych historii z Rhysem i Feyrą w roli głównej.

Moja ocena
10/10

Dwór cierni i róż | Dwór mgieł i furii | Dwór skrzydeł i zguby | ???

W następnym tygodniu pojawią się aż dwa posty. Jeden we wtorek, a drugi w sobotę. Serdecznie zapraszam o godzinie 18. :)

4 komentarze :

  1. I kolejna recenzja tej książki :D dziś mam jakiś dzień z "Dworem skrzydeł i zguby", odwiedzając blogerów :D Książka jeszcze przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie miałam szansy przeczytać ani jednego tomu tej serii, a słyszałam o niej wiele opinii. Sama jestem ciekawa co ukrywa ta seria i czy naprawdę jest taka dobra :)
    PS. Bardzo ładny blog i zaczynam już obserwować :D
    Pozdrawiam, Tiggerss
    https://tiggerssreads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się zgadzam, że ACOWAR jest doskonały! I świetna recenzja, rozczuliłaś moje serduszko. <3 Ale to też dlatego, że ta książka jest po prostu cudowna, że to aż łamie mi serce z nadmiaru uczuć.... Tamlin, Jurian... tego się nie spodziewałam! Sarah J. Maas jest wspaniałą pisarką i te książki tego dowodzą! <3
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam, więc i u mnie w niedługim czasie pojawi się recenzja tego tomu. Póki co jestem pod ogromnym wrażeniem całej serii i ani trochę nie żałuję, że po nią sięgnęłam!

    aga-zaczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku! Jeżeli dotarłeś tak daleko, pozostaw po sobie jakiś ślad. Będzie nam niezmiernie miło, czytając Twoją opinie.
Oprócz tego zachęcamy do pozostawiania linków do swoich blogów. Z pewnością Cię odwiedzimy! :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka