Podsumowanie marca



Słabo wyszło w tym miesiącu, ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że mój czas skutecznie ograniczają repetytoria...uprzedzam, że taka sytuacja będzie również w kwietniu. Nie przedłużając - statystyki:

Liczba recenzji: 2
Ilość wyświetleń: 82 825
Z czego w tym miesiącu: 2 492

Na zachętę powiem, że w najbliższych dniach pojawi się recenzja "Malowanego człowieka". :D

103. Urodzona o północy


Tytuł: Urodzona o północy
Autor: C.C. Hunter
Seria: Wodospady Cienia
Tom: 1
Wydawnictwo: Feeria
Opis: Życie Kylie Galen nie jest łatwe. Umiera jej ukochana babcia, rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozwodzą, a w dodatku ciągle widuje dziwną postać, której nikt poza nią nie zdaje się zauważać. Jedna nieodpowiednia impreza z nieodpowiednimi ludźmi zmienia jej życie na zawsze. Matka wysłała ją na obóz dla trudnej młodzieży do Wodospadów Cienia. Jej współobozowicze nie są jednak po prostu "trudni"... Kylie nie wierzy, że jej miejsce jest wśród tych dziwolągów. Oni twierdzą jednak, że jest jedną z nich. Kim dokładnie? Tego nie wie nikt... W dodatku życiu Kylie pojawia się Derek i Lucas. Są bardzo różni, ale obaj zajmują znaczące miejsce w jej sercu...




Przy takiej ilości książkach opowiadających tylko o jednym gatunku istot paranormalnych normalne jest, że ktoś kiedyś prędzej czy później musiał wpaść na pomysł aby wszystkich przedstawicieli gatunków nie należących do naszego świata, upchnąć w jednym miejscu na dodatek w tym samym czasie. A najlepiej aby byli oni buzującymi hormonami nastolatkami...

Główna bohaterka "Urodzonej o północy" przeżywa tragedie: umarła jej kochana babcia, rodzice się rozwodzą, a ją nawiedza Żołnierz, a nikt oprócz niej nie zdaje sobie z jego obecności oraz rozstała się z przystojnym chłopakiem - Treyem. Mimo to życie jej nie oszczędza - policja zatrzymuje ją na imprezie gdzie znaleźli narkotyki, a jej matka wysyła ją na wakacyjny obóz dla młodzieży z problemami, a Kylie w autobusie dowiaduję się, że nie czekają ją normalne dwa miesiące...

Pierwszym co mnie uderzyło było zachowanie Kylie. Dawno nie czytałam książki z taką słabo wykreowaną postacią. Główna bohaterka podobno ma szesnaście lat, mimo to zachowuje się jak typowa pięciolatka, która jest maszyną do rumienienia się, ale(!) żeby czytelnikowi nie wydawałoby się, że Kylie jest tylko uroczym dzieckiem, które co po chwile po prostu wpada w kłopoty, i co po chwile przerywa w połowie zdania, sprawiając, że książka jest najeżona trzykropkami, zostało wspomniane, że ma piersi. A tak dokładniej była o tym mowa, gdzie się tylko dało to wcisnąć. Jednocześnie można było odnieść wrażenie, że bez informacji o tym, że Kylie była piękna nie mogła się toczyć żadna rozmowa.

Inne postacie nie zostały również dobrze opisane - były płytkie i papierowe, a jedną cechą czym się różniły był kolor oczu/włosów. Nie ma sensu opisywać bohaterów drugoplanowych, skoro główne skrzydła gra drama Kylie, prawda?

Kolejną irytującą rzeczą było zachowanie wszystkich paranormalnych gatunków. A właściwie to jego brak. Spodziewałam się czegoś innego  - prawdziwszego. Skoro wszyscy zostali wysłani do jednego obozu, to byłam nastawiona na konflikty międzygatunkowe. Dostałam to czego chciałam? Nie. Na dodatek było wspomniane, że wampiry i wilkołaki nie są jednymi istotami paranormalnymi i jest ich o wiele, wiele więcej. Prawdę mówiąc naliczyłam oprócz wyżej wymienionych istot...trzy. Ogrom, prawda?

Jeszcze inna rzeczą, przez którą chciałam rzucić tą książką o ścianę był styl pisania tej powieści. Zamiast pisania linijkę w linijkę Della/Kylie/Miranda czy innych postaci które poza kolorem włosów zostały obdarzone imieniem, autorka mogła użyć dziewczyna czy współlokatorka. Ale po co? zajrzenie do słownika synonimów jest bardzo pracochłonne. Kolejną sprawą przez którą nie polubiłam pióra pani Hunter jest pewien drobny, aczkolwiek strasznie irytujący zabieg literacki - mianowicie chodzi o poprawiane się. Chcecie przykład?

"Chciała wiedzieć, musiała wiedzieć czy ją pamiętać"

Na szczęście nie pojawiał się on tak często jak wspomniane, że główna bohaterka ma piersi, mimo to zgrzytałam zębami gdy widziałam to.

Czy coś przyjemnego pozostało mi po tej lekturze? Nie licząc tego typowego lekkiego pióra którym są pisane książki dla młodzieży, to nie. Czas przy niej spędzony nie należał do najmądrzej spożytkowanych.

Moja ocena: 3/10

Urodzona o północy | Przebudzona o świcie | Zabrana o zmierzchu | Szepty o wschodzie słońca | Chosen in Nightfall

102. Buszujący w zbożu

Tytuł: Buszujący w zbożu
Autor: Jerome David Salinger
Wydawnictwo:
Opis: Bohaterem 'Buszującego w zbożu' jest szesnastoletni uczeń, Holden Caulflied, który nie mogąc pogodzić się z otaczającą go głupotą,podłością, a przede wszystkim zakłamaniem, ucieka z college'u i przez kilka dni 'buszuje' po Nowym Yorku, nim wreszcie powróci do domu rodzinnego. Historia tych paru dni, którą opowiada swym barwnym językiem, jest na pierwszy rzut oka przede wszystkim zabawna, jakże rychło spostrzegamy, że pod pozorami komizmu ważą się tu sprawy bynajmniej nie błahe...








Przy setkach nowych, nagłaśnianych pozycji czasami ma się ochotę wrócić do niereklamowanej już tak hucznie klasyki. Jedną z takich powieści jest "Buszujący w zbożu" pióra J. D. Salinger'a.

Sama książka jest o szesnastoletnim Holdenie, który przed przerwą świąteczną został wyrzucony po raz kolejny ze szkoły. Chłopak stwierdza, że musi przetrwać od niedzieli - w której dane mu było opuścić mury uczelni - do środy, w której oficjalnie zakończyłby semestr. Holden postanawia podzielić się swoimi przeżyciami...

Brzmi niedojrzale? Pewnie. Buntowniczo? Oczywiście. Można tymi dwoma przymiotnikami również zdefiniować również samego Holdena. Każdy z nas miał w swoim życiu okres buntowniczy - nieważne jak długi. Ale czy trzeba patrzeć na tę pozycję ze spojrzenia gniewnego szesnastolatka? Na usta cisną mi się dwie sprzeczne odpowiedzi: tak i nie. Z jednej strony nie da się traktować inaczej tej pisanej z perspektywy Holdena, oprawionej w pełno slangowych wyrazów lektury. Mimo to nie można przytakiwać na swego rodzaju głupotę głównego bohatera tak jak w licznych książkach skierowanych do młodzieży, ponieważ Salinger opisuję prostym językiem sprawy ważne, które są tak sprytnie wplecione, że czytelnik może sam się nad nimi zastanowić i porównać swoje zdanie z Holdenowskim. 

''Lepiej nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie - zaczniecie tęsknić"


Nie jest to książka, która ma fascynującą i pędzącą linie fabularną. Przy czytaniu tego dzieła, nie można rozumieć wszystkiego tak jak jest napisane - trzeba doszukiwać się drugiego dna. "Buszującego w zbożu" mimo podobnego przesłania (Może nawet i zabiegu literackiego? Kto wie.) nie można postawić obok równie dobrze znanych dzieł zagranicznych, takich jak "Mały Książę" czy chociażby "Oskar i pani Róża". Istotną przeszkodą jest właśnie język w którym została napisana książka. Osobiście odniosłam wrażenie, że Holden z wyluzowaniem opowiada o swoich przeżyciach, ubarwiając je poprzez swój język, przez co odczuwałam więcej przyjemności z czytania, niż z wyżej wymienionych pozycji.

Osobiście uważam, że jest to książka, którą za każdym kolejnym razem odbierzemy w jakiś sposób inaczej. Czy to czas nas zmieni, czy podejmiemy jakieś decyzje, za każdym razem zrozumienie owej pozycji się zmieni.
Moja ocena: 8+/10

Rywalki

Tytuł: Rywalki
Autor: Kiera Cass
Cykl: Selekcja
Wydawnictwo: Jaguar
Opis:
Dla trzydziestu pięciu dziewczyn Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki im mają szanse uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełnione ich życzenia. Z miejsca gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.  Każda dziewczyna marzy o tym, aby zostać Wybraną. Każda poza Americą Springer. Dla Ameriki eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania się z Aspenem - jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu po koronę, której wcale nie pragnie. Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić...



Słowem wstępu: "Rywalki" czyli kolejna książka o tym jak przeciętna dziewczyna spotyka przystojnego chłopaka, do którego wzdycha wiele dziewczyn.

America Springer - inaczej Ami/Mer - pochodzi z kasty Piątek. Ciężko zarabia na życie śpiewając i grając na różnych przyjęciach u Dwójek czy Trójek. Oczywiście ma chłopaka, pochodzącego z niższej kasty i oczywiście ich związek jest zabroniony przez prawo. A nawet gdyby tak nie było OCZYWIŚCIE matka Mer nie zgodziłaby się na to. Jednak gdy przychodzi zawiadomienie od króla, że do Eliminacji może się stawić każda dziewczyna w wieku od szesnastu do dwudziestu lat, Ami nie ma zamiaru się zgodzić. Jednak po namowie matki i Aspena bierze w nich udział. I raczej nie jest zaskoczeniem dla czytelnika, że została wylosowana...

Kiera Cass jest amerykańską pisarką, a jej debiutem była książka "The Siren", wydana przez autorkę w 2009 roku. Niestety "The Siren" nie przyniosła pisarce światowego rozgłosu. Na początku 2010 roku pani Cass zaczęła myśleć o napisaniu cyklu "Selekcja", którego pierwszy tom "Rywalki" doczekał się swojej premiery w 2012 roku.

Fabuła nie jest taka cudowna i porywająca jak niektórzy opisują. Jest przewidywalna i prosta, oraz nie ma tu zbędnych retrospekcji. Niestety - prowadzenie książki z punktu widzenia Ami jest minusem. Mamy bowiem państwo zbudowane na ziemiach dawnej Ameryki Północnej - Illee - które jest podzielone na osiem kast, z czego każda zajmuje się czym innym. Mimo to świat jest słabo przedstawiony, a same opisy nie zdradzają nam zbyt wiele. Przykładowo piękny zamek został przedstawiony po macoszemu tak jakby miał tylko Komnatę Dam, pokój Mer, kuchnię i ogród.

Skoro sam świat jest przedstawiony po macoszemu, bohaterowie wcale lepiej się nie prezentują. Z wyglądu zewnętrznego wiemy o pozostałych rywalkach jaki mają kolor włosów, czy sukni. Co gorsza - z trzydziestu pięciu dziewczyn nie wszystkie są wymienione choćby z imienia. Tak naprawdę oprócz głównej bohaterki, charakter żadnej z nich nie został dokładniej przedstawiony.
A co z płcią męską? Przedstawicielami są tu  Aspen, który ciężko zarabia dla rodziny, oraz Maxon - księże, który ma wszytko. Tak więc mamy standardowy trójkąt miłosny. Lepiej byłoby mi przyswoić ten wątek, gdyby bohaterowie byli po prostu inni, ponieważ Aspena odebrałam jako niezdecydowanego faceta, a księcia jako ciepłą kluchę.

Same Eliminacje nie są przedstawione w sposób taki, jaki powinny być - budujący napięcie. Po pierwszych stronach lektury, maiłam silne przeczucie, że były  wzorowane na Igrzyskach Śmierci. Pomyślcie tylko: z całego królestwa są losowane dziewczyny w określonym wieku. Muszą zrobić wszystko by zdobyć serce księcia, a zwyciężczyni może być tylko jedna. A całe ich poczynania są monitorowane i pokazywane całemu kraju...Czy nie brzmi znajomo?

W moich marzeniach wszytko układało się idealnie.
W moich marzeniach wszyscy byli szczęśliwi..

A gdzie ta intryga? Jak sam tytuł wskazuje - miały to być rywalki. A gdzie ta rywalizacja, gdzie te skomplikowane i porywające intrygi kierujące fabułą? Odpowiem: nigdzie. Brakowało mi tego, przez co książka była po prostu miejscami nudnawa.

Powszechnie wiadomo, że łatwiej pisze się negatywne recenzje.
Mimo tych wszystkich wad, powieść jest napisana w ten sposób, że chce się czytać dalej. Pióro pani Cass jest lekkie i przyjemne, przez co podczas czytania nie dostrzegało się tak wyraźnie tych wad.
Powiem jeszcze tyle, że dawno żadna książka tak mocno mnie nie wciągnęła, tak więc mam mieszane odczucia do tej pozycji: z jednej strony szereg wad, a z drugiej lekki styl pisania, który wciąga. Na pewno nie można "Rywalek" zakwalifikować do beznadziejnych książek, ale niestety nie zasługują na tytuł arcydzieła.
Moja ocena: 5+/10
Rywalki | Elita | Jedyna
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka