Mare jest pilnie strzeżonym więźniem zdanym na łaskę i niełaskę Mavena. Dręczą ją wspomnienia własnych błędów, a działanie Cichego Kamienia pozbawia ją mocy. Buntowniczka staje się dziewczyną bez błyskawic. Jednak i Maven otoczony jest wrogami. Z trudem utrzymuje kontrolę nad krajem oraz swoim więźniem. Mare czuje, że mimo nienawiści, którą żywi do Mavena, jest on prawdopodobnie jej jedyną szansą na przeżycie, zwłaszcza że Evangeline dąży do jak najszybszej egzekucji Czerwonej Królowej. Tymczasem Nowi i Czerwoni przygotowują się do wojny, bo nie chcą już dłużej pozostawać w ukryciu. Jest z nimi książę Cal, którego nic nie powstrzyma przed ratowaniem Mare.
Kto rozświetli drogę buntowników, jeśli dziewczyna od błyskawic straci swoją moc? Już wkrótce ogień ogarnie wszystko i spali bezpowrotnie Nortę, jaką Mare znała.
Tytuł: Królewska klatka
Tytuł oryginału: King's Cage
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Moondrive
Seria: Czerwona królowa
Tom: III
Tłumacz: Adrianna Sokołowska-Ostapko
Początek recenzji książek Victori Aveyard bywał zawsze bardzo trudny. Nigdy tak naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Błądzę między tym, co chcę przekazać a tym, co napisałam. Obecnie jest nawet trudniej. Po wychwaleniu pierwszego tomu i napisaniu niepochlebnej recenzji drugiej części nastał czas, by wypowiedzieć się o przedostatnim tomie. Jednak nigdy nie sądziłam, że "Królewska klatka" będzie najtrudniejszym tomem. Dlaczego? Zrozumiecie to w niezwykle emocjonalnej recenzji.
Mare zgodnie z umową zostaje więźniem Mavena. Otoczona nieprzyjaciółmi i skuta Cichym Kamienień, musi żyć w pałacu u boku osoby z jej koszmarów. Jednak despotyczny władca ma na głowie jeszcze innego problemy. Dwór króla okazuje się niepewnym oraz niebezpiecznym sprzymierzeńcem. Młody władca z trudem trzyma u swojego boku wysokie dwory, które mogą w każdej chwili zbuntować się przeciwko koronie. W tym samym czasie czerwona rewolucja rozlewa się na kraj, podburzając Czerwonych i Srebrnych, by stanęli przeciwko sobie w wojnie o nowy, lepszy świat. Mare musi znaleźć sposób, aby wyzwolić się spod władzy Mavena, aby również wziąć udział w walkach, które sama po części wywołała.
Ci, którzy wiedzą, jak jest w ciemnościach, zrobią wszystko, by pozostać w świetle.
Po dobrym pierwszym tomie i bardzo słabym drugim nie byłam pewna, w jaki sposób autorka stworzy "Królewską klatkę". Miałam nadzieję, że po rozczarowaniu, które czułam po "Szklanym mieczu", ta część wszystko mi wynagrodzi. Jednak rzeczywistość okazała się niestety inna. Liczyłam na wielką przygodę z heroicznymi walkami i decyzjami, które nigdy nie będą w stu procentach moralne. Jednak wszelkie moje nadzieje i marzenia zostały zadeptane oraz zniszczone podczas lektury tej powieści.
Tę książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza - nudna jak flaki z olejem oraz druga - z niewykorzystanym potencjałem. Do tej pierwszej zaliczamy całą niewolę Mare. Byłam pewna, że autorka powróci do motywu z intrygami i sieciami kłamstw, które były podwaliną pierwszego tomu. Jednak zamiast tego pisarka krążyła w jednym punkcie, jaka była "wielka" niewola głównej bohaterki. Po któreś z rzędu stronie myślałam, że oszaleję. Kompletnie nic się nie działo. Wszystko opierało się na rozmyślaniach bohaterki, które nie zmieniały się w ciągu kolejnych kilkudziesięciu rozdziałów. Każdy wątek, jaki starała się stworzyć autorka, był spychany na dalszy plan, aby zastąpiła go
dziura Mare. Nawet ukochany Maven, był co chwila porzucany przez czytelnika, by on sam mógl wrócić do dziewczynki od błyskawic.
[SPOJLER]
Druga część książki obejmuje okres po "wielkiej" niewoli Mare. Krótko mówiąc, pani Aveyard tutaj również się nie popisała. Akcja jest powolna jak ślimak, mimo że powinna pędzić na łeb, na szyję, gdyż teoretycznie panuje wojna. Niestety jest to tylko "teoretycznie", bo praktycznie wydaje się, że wszyscy nic nie robią. Zamiast snuć plany, pomagać albo chociaż walczyć, siedzą i marudzą.
[KONIEC]
Od pierwszej części zanosiło się na rewolucję Czerwonych. Było to do przewidzenia prawie od pierwszej strony. W drugiej części była już ona namacalna, mimo tego, że autorka nie potrafiła przekazać emocji, które powinny jej towarzyszyć. W Królewskiej klatce nabiera ona rumieńców i staje się jednym z głównych wątków. Chwila... powinna się stać jednym z najważniejszych wątków. Niestety podobnie jak w drugim tomie jest upchnięta między rzucającą talerzami Mare, a nic nierobiącym Calem.
Niestety wydarzenia mające miejsce w Norcie nie można nazywać rewolucją. Autorka teoretycznie wspomina o bitwach, w których to Czerwoni stają naprzeciw Srebrnym, by walczyć o wolność. Jednak były to tak pobieżne opisy, że można je pominąć, niczego nie tracąc. Jest to poważny minus tej książki, ponieważ zdecydowanie byłaby to lepsza powieść, gdyby pisarka nie omijała tego tematu.
Nadzieja w sytuacji, gdy nie ma na nią miejsca, jest okrucieństwem.
Kolejną wadą tej części są bohaterowie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi okazali się jeszcze bardziej wkurzający i bezmyślni.
Mare po prostu przeszła sama siebie, mimo że wydawało się to niemożliwe. Oprócz tego, że za każdym razem irytowała mnie swoich zachowaniem, to należy jeszcze dodać rzucanie talerzami. Do tej pory nie rozumiem rozbijania zastawy na ścianie. Chciała ukazać swoją siłę? Bo jeżeli tak to naprawdę jej się udało.
Nie mogłam się nadziwić, jak autorka zniszczyła dobrze zapowiadającą się postać, czyniąc z niej rozwydrzoną dziewuchę. Niestety Mare działa na mnie jak płachta na byka i nie zapowiada się, aby miało się to zmienić w ostatniej części.
Cal jest jeszcze gorszym "księciem", niż był. Oprócz tego, że stracił ikrę, to jest równie lekkomyślny, jak dziewczyna od błyskawic. Wszystkie jego "wystąpienia" wydawały mi się sztuczne. Jakby zamiast postaci literackiej poruszała się marionetka, bez własnego zdania i rozumu.
Niektórzy z pewnością się zdziwią, że moim ulubionych bohaterem jest Maven. Skoro czepiałam się niezrównoważonej Mare, czemu nic nie mam do szalonego króla? Otóż w tym jednym przypadku czułam jakiekolwiek emocje podczas czytania fragmentów z jego udziałem. On w porównaniu do brata ma, chociaż życie w sobie, bez względu czy ma równo pod sufitem, czy nie.
Czy cokolwiek przypadło mi do gustu? Na szczęście tak. W końcu autorka nie zapomniała o sąsiadach Norty i zapewniła czytelnikowi przygody z polityką zagraniczną. Mogłam bez problemu cieszyć się dodatkowym wątkiem, który o dziwo wyszedł bardzo dobrze. Świetnie się bawiłam, poznając wszelkie luki i kruczki, jakie pojawiały się w umowach między krajami oraz ludźmi. Tamte momentu były świetnie poprowadzone. Żałuję jedynie, że autorka tak późno się na to zdecydowana, jednak jak to mówią "lepiej późno niż wcale".
Każdego z nas stworzył ktoś inny i każdy z nas ma stalową nić, której nikt i nic nie jest w stanie przeciąć.
Po długiej i emocjonalnej recenzji czas na podsumowanie. "Królewska klatka" moim zdaniem nie jest wspaniałą kontynuacją. Pomimo tego, że "Szklany miecz" bardzo mnie rozczarował, liczyłam na lepiej dopracowaną oraz bardziej intrygującą kontynuację. Miała ona nieść za sobą przesłanie i zapewniać wiele skrajnych emocji. Zamiast tego mogłam jedynie załamywać ręce nad zachowaniem Mare i Cala, czekając jedynie z niecierpliwością na Mavena. Co więcej, moim zdaniem kolejna część jest zbędna. Bez problemu autorka mogła zamknąć całą historię w tym tomie bez obawy, że czwarta część może być klapą. Niestety na razie będę musiała poczekać na finałową część, ponieważ mimo rozczarowania nadal pragnę poznać losy Mavena.
Moja ocena
6/10
Czerwona królowa | Szklany miecz | Królewska klatka | ???